Witam Wszystkich
Kto by pomyślał, że człowiek, który raczej za piwem nie przepada, pije je okazjonalnie i nie obraca się w towarzystwie beer geeków jakimś cudem zainteresuje się piwem w większym stopniu niż cena żubra na promocji w markecie?
Taki niespodziewany obrót sprawy miał miejsce w moim przypadku. Sam przez wiele lat piłem piwo nieświadomie przy okazji różnych imprez, czy spędów towarzyskich w barach, jednak w zdrowych, jak nie małych ilościach. Szczytem smaku był Despados, a codziennością Lech. W tej nieświadomości Youtube podrzucił mi podstępnie film Pana Tomasza Kopyry – szczerze nie pamiętam już jaki. Zobaczyłem go i urzekł mnie sposób w jaki autor opisywał piwo. Jego porównania, nazywanie aromatów i smaków, a raczej przypisywanie im przyziemnych porównań, wplatanie wiedzy dodatkowej i bardzo dobre przygotowanie – Generalnie prezencja, elokwencja, wiedza i profesjonalizm jakiego nie znałem. Przypuszczam, iż wielu „nieświadomych piwnie” ludzi ma, czy miała podobne odczucia, po obejrzeniu po raz pierwszy, któregoś z filmów.
Nieświadomie zacząłem brnąć dalej i oglądałem film za filmem. Dzięki temu zaczęły nachodzić mnie refleksje „Jak piwo może być tak złożonym tematem?”, „Czy rzeczywiście można wyczuć cokolwiek w piwie i skąd to się bierze?”. Postanowiłem niczym pogromcy mitów zainwestować nieco czasu i funduszy, by zgłębić zagadnienie i poznać konkretne style piw za pośrednictwem węchu i smaku. Przypuszczam, że dla większości z nas wydanie ponad 2,50zł na piwo, po którym nie wiemy czego się spodziewać w pierwszej „fazie poznawczej” było lekką przesadą, oraz sprawą wymagającą trzykrotnego przemyślenia.
Początkowo błąkałem się między marketowymi półkami, czytając kontr etykiety i wierząc we wszystkie cuda, które obiecywały koncernowe warzelnie. Wszystkich piw, które w tym okresie piłem nie pamiętam, jednak z perspektywy czasu po prostu nie warto.
Nie znałem stylów piw, nie wiedziałem czego się spodziewać, więc kupowałem za każdym razem „coś innego”, wracałem do domu, szukałem na yutube degustacji danego piwa, otwierałem, przelewałem do dużego kieliszka do koniaku i szukałem tego, co piwni vlogerze już znaleźli. Co dał mi ten sposób? Bardzo wiele. W końcu zacząłem poznawać konkretne style, odróżniać aromaty i smaki, nazywać je, szukać wyznaczników stylu, określić wady i wiele, wiele innych.
Piwa, które zapadły mi w pamięć z tamtego nie tak odległego okresu to niewątpliwie:
Komes – Porter Bałtycki (oczywiście nie w tej odsłonie)
Paulaner – Hefe-Wiessebier Dunkel
Alter beer – Valkiria
Wszystko trwało kilka miesięcy. We wrześniu 2014r. przyszedł czas na coś więcej! Zacząłem szukać sklepów w okolicy mojego miejsca zamieszkania, gdzie mógłbym w końcu kupić i spróbować prawdziwego, rzemieślniczego piwa. Moje poszukiwania rozpocząłem będąc na urlopie. Mając naprawdę dużo szczęścia odnalazłem przypadkowo sklep, a raczej sklepik, w którym ujrzałem po raz pierwszy piwo rozsławionego i szanowanego browaru Alebrowar. Był to Rowing Jack. Miałem spróbować mojego pierwszego prawdziwie rzemieślniczego, mocno chmielonego piwa.
Wiedziałem jak czytać etykiety, jednak na tej znajdowało się wiele nieznanych rzeczy jak nazwy słodów, chmieli i drożdży. Wiedząc, że „koncerniaki” mają około 18 IBU miałem świadomość, że mógłbym nie wytrzymać goryczki na poziomie 70IBU. Usadowiłem się na kanapie niepewnie otwarłem butelkę i powąchałem. Pierwszy raz w życiu czułem coś takiego w piwie! Intensywny zapach chmieli – na pierwszym planie las, po prostu las, sosna, może jałowiec, a za nim cytrusy. Coś niesamowitego. Ochoczo nalałem piwo do kieliszka powąchałem i wziąłem łyka. Bez przesady mogę powiedzieć, że wbiło mnie w fotel. Goryczką, na którą jednak nie byłem przygotowany, ale przede wszystkim jakością, aromatem, smakiem i koniec końców goryczką, którą też doceniłem.
Od tego momentu chciałem więcej piw rzemieślniczych, regionalnych i restauracyjnych, które kupowałem już bez bólu serca, że przekraczam granicę 7,50zł za butelkę piwa. Od tego momentu degustuję piwa i je doceniam. Zacząłem prosić znajomych i rodzinę o przywiezienia jakiegoś piwa zza granicy, czy wyjazdów w kraju. sam też znalazłem sklep w moim mieście, gdzie co prawda „szału nie ma”, ale zazwyczaj znajdowałem coś innego.
To kilka zdjęć piw, które piłem na samym początku mojej piwnej przygody. Potem zarzuciłem robienie zdjęć, teraz będę do tego wracał, bo każde piwo to wspomnienie.
Dziękuję tym z was, którzy dobrnęli do końca pierwszego wpisu, który rozpoczął życie tego bloga.
Rowing Jack to Alebrowar a nie Pinta a tak to spoko tekst.
PolubieniePolubienie
Pomyłka 🙂 Dzięki już poprawiam. Generalnie blog dopiero się wykluwa i będę wdzięczny za podlinkowanie zainteresowanym.
PolubieniePolubienie
Pingback: Czemu piwo zyskuje na popularności? – CHORZOWSKI PIWOWAR